Biskup Werth zamówił w organizacji niemieckiej „Renovabis” drewnianą kaplicę do Niżnego Tagiłu. Trzeba było u miejscowych władz wystarać się o przydział placu pod jej budowę. Dla ułatwienia formalności mianował biskup ks. Mitrzaka proboszczem w Tagile. Miasto liczy około 600 tysięcy mieszkańców. Dominuje tu przede wszystkim przemysł ciężki i składa się jakby z dwóch miast: „Centrum” i „Wagonka”. Atmosferę miasta, w której przyszło duszpasterzować młodemu przybyszowi z Polski (Podlasia) najlepiej zilustrują obszerne fragmenty jego listu z dnia 11 marca 1996 roku:
„W „Centrum” w jednym z Domów Kultury spotykają się Niemcy. W Niżnym Tagile jest bardzo dużo Niemców. Oficjalnie zrzeszonych w „Towarzystwie Niemieckim” jest ok. 2 tys. – ale to tylko część. Oczywiście, tylko staruszkowie znają niemiecki, a z młodych ci, którzy oddzielnie się tego j. uczyli. Niewielka grupa Niemców, dziś ok. 30-40 osób, to katolicy, którzy praktycznie od wojny spotykają się systematycznie na wspólnej modlitwie w niedziele i święta. Czytają Mszę św. z modlitewnika, różaniec itp. Dziś średnia wieku tej grupy ok. 65-70 lat. Jest tylko kilka młodych rodzin. Oczywiście Niemców o korzeniach katolickich jest więcej, ale na razie zapomnieli o wierze (...) Problemem jest to, że ta grupa ludzi, spotykająca się wiele lat i wspólnie podtrzymująca wiarę katolicką (chwała im za to!) wytworzyła wiele nawyków, przyzwyczajeń, które nawet w liturgii Mszy św. trochę przeszkadzają. Dopóki Msza św. jest tylko w ich zamkniętej grupie, nie oponujemy, i bardzo delikatnie, stopniowo przywracamy „posoborowy” porządek liturgii. Liderzy tej grupy – bardzo religijni ludzie – czują się odpowiedzialni za grupę (...) czasem jednak zapominają, że nie są jednak ponad Panem Bogiem. Np. przyprowadzili kobietę (lat ok.45) do księdza (do mnie) i mówią, że ona będzie się spowiadać.
Kobieta żadnego pojęcia nie miała o spowiedzi, tylko się uśmiechała… Porozmawiałem z nią, wytłumaczyłem, jak należy przygotować się do spowiedzi, dałem modlitewnik z rachunkiem sumienia itd. Umówiliśmy się na spowiedź na następny raz. Oczywiście nie pojawiła się przez 3 miesiące; ja otrzymałem „uwagę” od liderki grupy, że powinienem był wyspowiadać. Kiedy po trzech miesiącach wyspowiadała się owa kobieta, dobrze przygotowana do spowiedzi, „liderzy” zrozumieli, że nic na siłę. Zrozumieli? – przynajmniej w odniesieniu do tego przypadku, bo ostatnio przyprowadzili dwoje małżonków i zakomunikowali: „trzeba ich ochrzcić”. Tym razem, ponieważ to nie była spowiedź, wytłumaczyłem owym kandydatom do chrztu kolej rzeczy w obecności „liderów”. W odniesieniu do nich – w niedzielę 10. III. włączyłem ich do grona katechumenów. Nie wiem jeszcze, kiedy będzie ich chrzest. (...) Ogólnie jednak owym „liderom” należy się szacunek i wdzięczność, bo ich tyloletnia troska, bez kapłana, zaowocowała ocaleniem wiary wielu, i ksiądz miał do kogo tu przyjechać.
Równocześnie z przyjazdami do Niemców nawiązał się kontakt z przedstawicielami polskiego towarzystwa „Piast”, to polonia – potomkowie polskich zesłańców. Najpierw spotkania tylko z nim – p. Wiktor Potewski, żona (Rosjanka – ale duszą z Wiktorem i jego poglądami), 2 dzieci. Mieszka z matką - Rosjanka, prawosławna, szczęśliwa, gdy ja, czy Jurek przyjedziemy do nich. Wciąż wspomina zmarłego męża, Polaka, jego kulturę itd. Zachwycona dzięki mężowi polską kulturą. Pan Wiktor przejął cechy po ojcu. Na Boże Narodzenie odbyło się oficjalne spotkanie członków polonii z kapłanem (wypadło na mnie). Kilka słów o polskiej bożonarodzeniowej tradycji, fragment z Ewangelii, „Ojcze nasz” po polsku i po rosyjsku. Potem parę spotkań z tymi ludźmi (...) i wreszcie 25. II odprawiłem u nich ( spotykają się w szkole, dyrektorka – b. życzliwa, Polka z pochodzenia) pierwszą Mszę św. Zrobiłem wprowadzenie, krótko objaśniłem, czym jest Msza św. i jak ją przeżywać. W czasie Mszy św. objaśniałem, jak się zachowywać itd. Obecność Ducha Świętego była nadzwyczaj wyczuwalna. Oczywiście większość obecnych na Mszy św. uczestniczyła w niej pierwszy raz. Nikt nie umiał się przeżegnać..., ale po Mszy św. było widać ich rozpromienione twarze. 10. III była druga Msza św. i tak już będzie co dwa tygodnie (...) Jestem proboszczem w Niżnym Tagile. Tę funkcję spełniać będę do czasu przyjazdu zakonników – chyba z Polski, z Krakowa, ze zgromadzenia św. Wincentego a Paulo (...)
Ja przede wszystkim modlę się za tych ludzi. Jestem bardzo krótko w Rosji, pół roku, ale już wiem, że modlitwa jest największym zadaniem, jakie mam tutaj do spełnienia (...). Bóg ma większe możliwości docierania do zakątków Syberii, niż możliwości moich nóg, rąk czy głosu. Tam, gdzie mogę, idę”.