Serwis Diecezjalny o Misjach

 
   
A A A
A A A A

26 kwietnia 2024 r. Imieniny obchodzą: Maria, Marcelina, Marzena

  Pamiętajmy o misjonarzach - to nasze misjonowanie.    
Afryka
Czad
Wybrzeże Kości Słoniowej
Kenia
 
Ameryka Płd.
Boliwia
Brazylia
Peru
 
Ameryka Płn.
Kanada
 
Wschód
Białoruś
Rosja
Ukraina
Syberia
Kazachstan
Byli misjonarze Wschodu
Wspomnienia i świadectwa o Wschodzie
Statystyka Kościoła Katolickiego w Rosji
 
Listy Misjonarzy
Ks. Stanisław Tymoszuk
Ks. Andrzej Duklewski
Ks. Jarosław Wiśniewski
Ks. Marek Kujda
Ks. Wojciech Kobyliński
Ks. Jarosław Mitrzak
Ks. Marek Jaśkowski
Ks. Adam Przywuski
Ks. Jan Miedzianowski
Ks. Tomasz Denicki
 
Byli misjonarze
Ks. Leon Łodziński
 
 
MENU
Gdzie ich spotkamy
Kontakt
Jak pomóc?
Inne formy pomocy
 
INFORMACJE
Aktualności
Nowa książka ks. Andrzeja Duklewskiego
KOMUNIKAT w kwestii ODLICZEŃ PODATKOWYCH
Pierwszy kościół na syberyjskiej północy
Statystyki Misyjne
Wsparcie poprzez Kirche in Not
 
MEDIA
Wywiady z misjonarzami
Książki
 
INSTYTUCJE
PDM
PDMD
CEME
 
Przydatne linki
MIsjeNaFB
Strona Komisji Episkopatu Polski d/s Misji
Kościół Rzymsko-Katolicki na Białorusi
Parafia w Tomsku
Radio Wnet
Rodacy na Syberii
Pomoc Polakom na Wschodzie
Blog ks. J. Mitrzaka
UCANEWS
Papieskie Intencje Misyjne
 
Współpraca
Portal Sancti
Koło Misyjne WSD Siedlce
Misjonarze na Podlasie 24
 
 
Darmowy licznik odwiedzin
 
Ks. Leon Łodziński
 
 

 

Wybierz kategorie:

Wywiad z ks. Łodzińskim po powrocie do Polski o jego pracy w Brazylii

Wywiad przeprowadzony przez ksiedza Jarosława Oponowicza, pracownika Katolickiego Radia Podlasie

Ps. Jest to praktycznie oczyszczony zapis wypowiedzi misjonarza, bez opracowania składniowego do tekstu pisanego.


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moje nazwisko jest ksiądz Leon Łodziński, byłem, jestem kapłanem diecezji siedleckiej, przez siedem lat pracowałem w Polsce, w naszej diecezji, w parafiach: Sobienie Jeziory, Sarnaki i Grębków

Jubileusz 50-lecia kapłaństwa (Jubilat trzeci z lewej)


Potem za pozwoleniem księdza biskupa wyjechałem z Polski, a jeszcze chciałem powiedzieć, że byłem wyświęcony w 1955 roku, ksiądz biskup Ignacy Świrski nas wyświecił. Było nas ośmiu, w tej chwili jeszcze trzech żyje, jest ksiądz prałat Łuszczyński Mieczysław, ksiądz Zygmunt Królikowski no i ja, a pięciu już zmarło z naszego kursu. Potem w 1962 roku, jak wspomniałem, wyjechałem z Polski, to jest czterdzieści sześć lat, prawie dwa lata mieszkałem i pracowałem w Afryce Południowej, w mieście Kapsztadzie, gdzie byłem kapelanem dla Polaków, bo jak wiemy nie wszyscy oficerowie i wojskowi i inni Polacy, którzy znaleźli się na zachodzie w czasie wojny i po wojnie wrócili do Polski. Tam w Afryce Południowej była kolonia polska, było kilkaset osób. Odwiedzałem te rodziny, miałem taką małą szkółkę dla, dla dzieci polskich, ale potem, gdy przyszedł tam drugi ksiądz to nie czułem się tak bardzo potrzebnym i dlatego przeniosłem się, po mniej więcej dwóch latach do Brazylii. Chciałem jeszcze powiedzieć, że jedną z tych przyczyn, że wyjechałem była też segregacja rasowa między białymi i czarnymi. Czarni właściwie nie mieli żadnych praw i byli bardzo poniewierani tam, maltretowani, to dlatego tak było przykro, bo sobie przypominałem czasy okupanckie, jak to hitlerowcy nas prześladowali, to było też jednym z powodów.
 
W Brazylii był polskiego pochodzenia biskup Piotr Filipak, urodzony już w Brazylii, ale mówił jeszcze dobrze po polsku. Z wielką radością mnie przyjął i tam pracowałem czterdzieści cztery lata. Obecnie ze względu na wiek, prawie już dziewięćdziesiąt siedem lat i różne dolegliwości zdrowotne, prosiłem tamtejszego księdza biskupa o zwolnienie z parafii, powróciłem do Polski, gdzie zamierzam spełnić ostatni okres mojego życia, jak długo tylko Pan Bóg zechce. Chociaż w kilku słowach chciałem się podzielić moimi przeżyciami, w tym wielkim kraju, jakim jest Brazylia.
 
Jak pamiętamy z geografii, Brazylia ma przeszło osiem i pół miliona kilometrów kwadratowych, więc jest dwadzieścia siedem razy większa od Polski, podzielona na dwadzieścia siedem stanów, czyli prowincji. Na czele państwa stoi prezydent, który jest zarazem premierem, na czele stanu stoi gubernator, na czele powiatu, czyli municypium stoi prefekt, w polskim języku byłby to burmistrz albo wójt albo starosta i takich municypiów jest ponad pięć tysięcy w Brazylii. Brazylia liczy przeszło już teraz, sto osiemdziesiąt milionów mieszkańców wszystkich ras, są biali, czarni, kolorowi, hindusi, japończycy, nawet chińczyków już przybywa. Katolików jest około 80%, reszta to rozmaite sekty: spirytyści, buddyści, protestanci. Jest przykrą rzeczą, że tak te sekty protestanckie się rozwijają i urywają po prostu katolików i to są ludzie, którzy przechodzą z jednej sekty do drugiej. Kościół katolicki liczy dwieście siedemdziesiąt diecezji, biskupów jest czterystu dwudziestu, księży około dwanaście tysięcy, może troszeczkę więcej, jeden ksiądz przypada na około dziesięć tysięcy, może i więcej trochę wiernych. Kościół jest odłączony od państwa, ale ma zupełną swobodę, nie płaci podatków, ale też nie otrzymuje żadnych dotacji od państwa, Kościół utrzymuje się z ofiar wiernych i z dziesięcin tak zwanych, to znaczy, że rodziny dobrowolnie płacą miesięcznie takie kontrybucje, zależne od zamożności, z tym, że ci biedniejsi więcej pomagają, jak bogatsi. Jest duża różnica między ludźmi, są ludzie bardzo bogaci, ale też są biedni bardzo, dużo jest też klasy średniej. Właśnie Kościół walczy z tym, żeby była bardziej sprawiedliwość społeczna i nie raz naraża się władzom państwowym. Kościół w Brazylii nie jest bogaty, przynajmniej tam, gdzie ja pracowałem, ale też nie cierpi niedostatku. Wierni na ogół są ofiarni, dużo jest księży cudzoziemców, obecnie wzrasta liczba księży miejscowych;  
 
Ja pracowałem przez czterdzieści dwa lata na parafii. Pracowałem dwa lata w jednej parafii, byłem tam pierwszym proboszczem, organizowałem parafię od podstaw, bo tam nie było przedtem księdza, a następnie przez czterdzieści dwa lata pracowałem w parafii w stanie Parana, parafia liczyła ponad piętnaście tysięcy wiernych, mieliśmy kościół parafialny, dwadzieścia pięć kaplic i kilka szkół, które zamieniliśmy na kaplice, ponieważ rząd likwidował te małe szkoły i tam, gdzie nie było kaplicy jeszcze, tam przekształciliśmy te szkoły na kaplice. Mieliśmy też dwie radiostacje parafialne, gdzie nadawaliśmy programy religijne, a także  inne programy, te stacje pracowały mniej więcej dwanaście godzin dziennie.
Czy dużo ludzi pracowało w tych rozgłośniach?
Niewiele, to częściowo byli wolontariusze, a częściowo, zawodowcy.
Czy transmitowaliście też nabożeństwa?
Tak, trzy Msze tygodniowo: w sobotę wieczorem, w niedziele dwie Msze Święte i ja nadawałem codziennie program religijny pół godziny w języku portugalskim, bo jak wiemy, Brazylia była kiedyś kolonią portugalską i ten język już tam pozostał. Język portugalski jest podobny do łaciny trochę, więc nie ma tak bardzo wielkiego kłopotu, żeby się go nauczyć, ja nie chwaląc się, opanowałem dość dobrze ten język  tak, że mogłem swobodnie nadawać w tym języku program religijny codziennie, w ciągu tygodnia przez pół godziny. Ten program religijny to zawsze mniej więcej tak wyglądał, że najpierw była Ewangelia i czytania z Pisma Świętego, katechizm, kilka ogłoszeń i rozmaite problemy, czasami parafialne, jednal, szybko to pół godziny przeszło.
Za mojego pobytu wybudowaliśmy wszystkie kaplice, przeszło dwadzieścia pięć, czy sześć. Kaplice oczywiście nie były takie bardzo eleganckie jak u nas, bardziej proste, ale kilka kaplic były bardzo ładnych, salon parafialny, nawet dwa salony parafialne, bo przy jednej dużej kaplicy też był salon parafialny, plebanię, duże pomieszczenie na radio; duże pomieszczenie dwupiętrowe, to wszystko wykończyliśmy, też kościół parafialny. Odprawialiśmy mniej więcej poza kościołem parafialnym osiemdziesiąt Mszy Świętej w ciągu miesiąca w kaplicach i w tych szkołach, czasami nawet w domach, ale rzadko, bo mieliśmy dosyć kaplic. Dla orientacji jeszcze, jeżeli w ciągu tych czterdziestu dwóch lat ochrzciliśmy mniej więcej trzydzieści tysięcy dzieci i czasami dorosłych, udzieliliśmy sześć tysięcy ślubów przeszło, bo miałem statystykę. Mszy Świętych odprawialiśmy w ciągu tego okresu sześćdziesiąt tysięcy poza parafialnych i w kościele parafialnym, Komunii Świętych udzieliliśmy mniej więcej cztery miliony, chorych odwiedzaliśmy dwa razy w tygodniu w szpitalu i na każde zawołanie też. Początkowo ja sam byłem w parafii, a potem za zezwoleniem tamtejszego księdza biskupa sprowadziłem więcej księży.  pracowali ze mną na przykład przez pewien czas: ksiądz Wiesław Karaczewski z Włodawy i ksiądz Utykański, obaj już niestety zmarli, to jest takim moim zadowoleniem, że wyszło za moich czasów, kiedy administrowałem tą parafię, sześciu księży i kilka sióstr, o co w Brazylii nie jest tak łatwo, można powiedzieć wychować jakiegoś księdza. Oni zaczynają i nie mają tak wytrwałości. Nie chodzi się o chwalenie, ale otrzymałem trzy razy tytuł obywatela honorowego tego miasta, tego powiatu i potem z okazji mojego jubileuszu kapłańskiego i pobytu w parafii, ksiądz biskup tu z Siedlec mianował mnie kanonikiem honorowym katedralnym, a gdy obchodziłem trzy lata temu pięćdziesiąt lat kapłaństwa otrzymałem od Papieża tytuł kapelana papieskiego, to nie chodzi o chwalenie, tylko o to, że praca była także przez ludzi i przez władze państwowe i kościelne i państwowe oceniona. Dla mnie największym tytułem to jest właśnie, że jestem kapłanem i mogłem przez tyle lat służyć Kościołowi.
 
Powiedziałem tę część pozytywną, ale były też rozmaite trudności przez tyle lat, na przykład jechaliśmy raz samochodem z zebrania, to już było pod wieczór i pewien pijak przejeżdżał bez światła drugim samochodem z jednej strony asfaltu na drugi, uderzyliśmy, ksiądz Wiesław wtedy prowadził samochód. Uderzyliśmy, ja sobie przeciąłem gardło, na szczęście nie było to tak groźnie, choć miałem pełno szkła w gardle, ale jakoś się wyleczyłem z tego i potem zdarzył się taki wypadek, raz wieczorem przyszedł jeden bandyta z wielkim nożem i mówił po prostu: ja księdza tu dzisiaj zabiję i myśmy się mocowali, on mnie przewrócił i w tej chwili jakiś cud się chyba stał, że on jak ja leżałem to przecież była najlepsza chwila, żeby on mnie mógł zabić, ale wtedy nie wiem co się stało, ale on uciekł, jeszcze zamknął drzwi.  On to zrobił prawdopodobnie pod wpływem narkotyków, bo w Brazylii jest niestety dużo narkotyków; sprowadzają tak po kryjomu z Paragwaju, z Kolumbii, z Boliwii, bo tam jest to na porządku dziennym.  Ludzie potem robią różne głupstwa, ten człowiek nie był z naszej parafii, bo ja nigdy go wcześniej nie widziałem. Mieliśmy też jeden napad, dwóch bandytów, też prawdopodobnie obcych, byli to chyba więźniowie, którzy uciekli z więzienia, przyszli z rewolwerami i nas napadli i mówili: jeżeli ksiądz nie będzie reagował, to my nie zabijemy księdza, tylko chcemy mieć pieniądze, no i okradli, dużo pieniędzy oczywiście nie zabrali, bo nie mieliśmy, ale jednak trochę żeśmy mieli na przeżycie. Był jeszcze taki mały wypadek, że pewien świadek Jehowy przyszedł i mnie opluł mówiąc, że im przeszkadzam w pracy. Takie są sprawy życiowe, pozytywne i negatywne, którymi chcę się podzielić. Wtedy, jak wyjechałem z Polski to z tą właśnie z ideą, z tą myślą, żeby służyć dla Kościoła no i dać dobry przykład dla wiernych,
Jakie warunki Ksiądz zastał tam na miejscu?
Początkowo, w Afryce to mieszkałem na plebanii z księżmi angielskimi razem, ale tam w Brazylii pierwsza parafia, to jak mówiłem, że byłem pierwszym proboszczem tam, mieszkałem w zakrystii. Nie miałem właściwie środków do życia, ani też samochodu, ani motocykla, ani roweru. Ale tak powoli z Bożą pomocą i dobrych ludzi  najpierw kupiłem taki stary motocykl, potem samochód stary i później, później już otrzymaliśmy jeden samochód z Niemiec. Tego samochodu ja właściwie nie używałem, bo byłem przeniesiony na drugą parafię.
Ile lat trwała praca na pierwszej parafii?
Pierwsza dwa lata mniej więcej, a druga czterdzieści dwa lata na tej samej parafii, pobiłem rekord w całej diecezji, bo czterdzieści dwa lata na tej samej parafii to właściwie nikt wcześniej z tamtejszych księży jeszcze nie był.
Czy na tej drugiej parafii jak ksiądz trafił, był przed Księdzem jakiś ksiądz?
O tak, tam  już był, to był duża, jedna z tych większych parafii, tam był ksiądz Hiszpan, potem był Włoch, ale krótko, on się wdał w politykę i go pobili nawet parafianie, więc potem go biskup przeniósł, a ja poszedłem. Z początku też oni tak trochę na mnie patrzeli, trochę z nieufnością.
Czyli był na początku Ksiądz wikariuszem?
Nie, nie, od razu proboszczem. Właściwie przedtem to wikariuszy tam nie było, teraz już są. W Brazylii, jeżeli można dodać to jest, straszny brak księży i są parafie bez księży. W tej diecezji gdzie ja byłem, to właściwie dzięki Opatrzności Bożej każda parafia ma przynajmniej jednego księdza, a niektóre te większe nawet dwóch księży albo trzech. Kapucyni na przykład maja taką dużą parafię około sześćdziesiąt tysięcy i tam jest więcej księży. Ale w innych diecezjach to księży brakuje, ja pamiętam jak przyszedłem zaraz do Brazylii spotkałem jednego księdza biskupa z sąsiedniej diecezji, przypadkowo tak, on mnie pytał, gdzie Ksiądz właściwie jest, ja mówię w tej parafii, a on mówi po co Ksiądz tam będzie w tej parafii, niech Ksiądz przyjdzie do mojej diecezji ja mam sześć parafii bez Księdza. Ale ja się nie zgodziłem, bo już przecież byłem tam, pracowałem. I w innych diecezjach nie raz brakuje księży. Są księża, co obsługują dwie parafie, a nawet trzy, zwłaszcza tam, w tych diecezjach północnych, a nawet tak jest że pewne  parafie, obsługują siostry i ksiądz tylko tam dojeżdża raz w miesiącu albo dwa i te siostry maja pozwolenie od księdza biskupa miejscowego że mogą chrzcić dzieci, udzielają nawet ślubów, rozdzielają Komunię Świętą, tylko nie spowiadają i nie odprawiają Mszy Świętych, a w niedziele one prowadzą tak zwany kult religijny. Mamy w Brazylii księży, zakonników, z Polski zwłaszcza księży diecezjalnych. Mniej z naszych diecezji; więc to ja byłem, potem ksiądz Karaczewski, który zmarł, ksiądz Utykański, jest też ksiądz Kłak, on jest bardzo daleko, ze trzy tysiące kilometrów, jest też kilku biskupów polskiego pochodzenia. Ksiądz Zabielski, nawet nie wiem, z której diecezji z Polski, jest tam biskupem w Brazylii, teraz został ksiądz Kujawski z diecezji poznańskiej, jeżeli się nie mylę, potem jest franciszkanin, nawet mamy tutaj z Podlasia jednego biskupa franciszkanina, ksiądz Wilk, który pochodzi z Seroczyna, a ksiądz Borysiak też był, ale zmarł już. Jest też dużo zakonników, ja wszystkich też nie znam. Opatrzność Boża czuwa i mamy nadzieję, że sytuacja się poprawi z duchowieństwem, będzie więcej kapłanów, bo jeden ksiądz mniej więcej na dziesięć tysięcy wiernych nie może tak służyć jakby chciał to robić solidnie.
 
Jakie były potrzeby w tej parafii, kiedy Ksiądz zajechał, co było trzeba robić na początku, w drugiej parafii?
 
No, przede wszystkim radio poprawić i te kaplice budować, wykończyć kościół.  nie mieliśmy gdzie mieszkać, plebania to była taka przylepiona, stara plebania, którą ksiądz poprzedni wybudował. Radio było, była taka mała radiostacja. Ja zaś miałem takiego przyjaciela, Brazylijczyka, który był dobrym technikiem, on przyszedł do mnie mówi, księże my musimy to poprawić to radio, więc żeśmy prosili o powiększenie mocy do 1000W i potem kupiliśmy aparaty, zrobiliśmy taką kampanię, że ludzie pomogli, bośmy starali się z własnymi siłami, nie czekaliśmy, na pomoc innych i potem. Jest takim zadowoleniem moim, że osiągnąłem oczywiście z Bożą pomocą, bo ja się zawsze uważam jako narzędzie w ręku Opatrzności, że otworzyliśmy to drugie radio, znaczy na krótkich falach, co ma dalszy zasięg, też o mocy 1000W. Przyszedł do mnie też ten mój znajomy i mówi, Księże, teraz jest w modzie radio na fale średnie. Ja mówię to będziemy mieć dwa radia, a on mówi to nic nie szkodzi. Rozmawiałem przypadkowo, przypadkowo, ale to Opatrzność Boża sprawiła, że spotkałem posła na sejm brazylijski i mówię: Panie pośle, my byśmy chcieli mieć radio, a on mówi, no to niech ksiądz napisze podanie, ja wezmę i będę pomagał. On zawiózł to podanie to gubernatora, gubernator zawiózł do ministra, bo to jest rząd federalny. Minister też był dobrym katolikiem i od ręki dał nam pozwolenie. To było można powiedzieć, powstało zdziwienie w całej okolicy, w całej diecezji, bo właściwie diecezja nie miała takiego radia i otrzymałem zaraz telefon z ministerstwa i mówią: Ksiądz Leon chciał mieć radio, a ja mówię, no przydałoby się, a on mówi tak: Ksiądz ma radio, niech Ksiądz kupuje aparaty to, a pozwolenie już wydrukujemy w dzienniku . To radio funkcjonuje jeszcze do dziś, potem wybudowaliśmy pomieszczenia odpowiednie, i tak służy radio ludziom i Kościołowi.
Czyli to były te zewnętrzne sprawy, ale ważne też dla ewangelizacji, bo ludzie słuchają, prawda?
Tak, tak, bo ja nadawałem programy przez dwa radia od razu.
To ten sam program był nadawany?
Tak, tak. Tylko na falach ultrakrótkich i na falach średnich, na falach krótkich. Tak, bo oni połączyli tam.
cdn.



< powrót


 

 
     

JHS REX - Copyright JOX

Copyright 2007 - Realizacja KreAtoR